…
(s.330)
…
(s.332)
– Mój brat Stalney?! Wybrał sie, ot tak przez Atlantyk, na wojnę, aby porobić parę zdjęć? A co pani ma z tym wspólnego?
– Tego właśnie ciągle jeszcze nie wiem. Ale się przez cały czas dowiaduję. W każdym razie pana brat zrobił dużo ważnych zdjęć i przy okazji przywiózł mnie tutaj ze sobą.
– Przepraszam, że tak bezpośrednio, czy pani jest Niemką?
– Za co mnie pan przeprasza, jeśli wolno zapytać? Tak bezpośrednio? Za co, kurwa, pan mnie teraz przeprasza?! Niech pan zadzwoni do swojego brata i jego o to zapyta. Kiedy ostatni raz pan z nim rozmawiał?! Przypuszczam, że przed maturą… (s.336)
…
– Stanley, właśnie bardzo ciepło myślałam o tobie – wyszeptała – wyobraź sobie, że przed chwilą dzwonił do mnie twój brat. Ja wiem, że to nie twoja wina. Braci się ma, a nie wybiera, ale powiem ci, że to wyjątkowy szowinistyczny, zarozumiały palant. Zupełnie jak nie ty. Przytulisz mnie, Stanley? Bardzo tego potrzebuję. Teraz. Przytul. Przytul mnie mocno… (s.338)
…
– Tam w Luksemburgu, pierwszy raz w życiu zdałem sobie sprawę – powiedział – jak bardzo ważne jest mieć kogoś, do kogo się tęskni…(s.340)
…
Zupełny brak wstydu wobec Stanleya – potrafiła na przykład przy nim w biurze się przebierać – dążenie do dotyku, którego potrzebowała, bez żadnego seksualnego podetkstu, mające zupełnie niewinną wymowę wyznania typu „kocham cię, pamiętaj, że cię kocham”. (s.358)
…
(s.361)
…
Był tak blisko, że czuła jego kolana na swoich pośladkach. Opłukała do końca talerz, który trzymała w dłoni. Po chwili upuściła go do miski z naczyniami do wytarcia. Talerz, upadając, rozbił się z hukiem. (s.362)
…
– Dostajesz lity od Andrew?!
Zaczerwieniła się i odwróciła głowę w kierunku Doris.
– Doris, chcesz jeszcze herabty?
– Doris powiedz teraz, że chcesz herbaty. Powiedz, że chcesz – powtórzył Stanley.
– Tak, Doris. Powiedz, że chcesz…
Doris patrzyła na nich zdumiona.
– Co wy z tą herbatą? Pewnie, że chcę. Z cukrem.
Anna wyszła pośpiesznie do kuchni. (s.365)
…
(s.366-369)
…
Potem zadzwonił telefon. Nie odebrała. Nawet gdyby to dzwonił Andrew, nie chciała go słyszeć. Mógłby jej powiedzieć, że nie może dzisiaj przyjechać do Nowego Jorku. Tego za nic w świecie nie chciała usłyszeć.(s.369)
…
(s.375-376)
…
– Andrew, idź już. Zatracam się. Nie chcę tego. Jeszcze nie dzisiaj. Idź. I napisz do mnie list…(s.376)
…
(s.378)
…
Bo widzisz, Karafka, ja nie mogę, ja nie potrafię w ciągu jednego dnia przyjąć do siebie tyle szczęścia – mówiła, połykając łzy – nie mam w sobie tyle miejsca…(s.379)
…
(s.383-384)
…
– Pachniesz wiatrem i plażą, Andrew – wyszeptała tylko. (s.388)
…
(s.393-394)
One Comment
🙂